Rozdział dedykuję Kindze i Laurze :)
Trzasnęłam drzwiami i wybiegłam z płaczem do łazienki. Skuliłam się w kacie i schowałam twarz w dłoniach. Poczułam czyjąś rękę na moim kolanie. -Rose, daj mi spokój!-syknęłam. Czułam że ten ktoś nadal tu jest. Spojrzałam się przed siebie i ujrzałam swojego szefa.
-Oj Shae,Shae. Co ty kurwa sobie myślisz?!-krzyknął mi w twarz. - Myślisz,że jesteś jakąś księżniczką? Facet do mnie przyszedł i powiedział,że uciekłaś od niego! - i znów to samo.
-Nie jestem jakąś szmatą do pomiatania! Ten skurwiel bił mnie! - wybuchłam płaczem
-Dał na ciebie dużą ilość forsy wiec jak mogłaś to przepuścić? - zapytał z wyrzutem. Nie słuchając tego co mówi wstałam i ominęłam go. Wybiegając przez drzwi trzasnęłam nimi. Weszłam do mojego pokoju gdzie czekała Rose. Spojrzałam na nią i się uśmiechnęłam. Usiadłam obok.
-Jak tam?-zapytała smutno Ros. Nic nie odpowiedziałam, lecz skuliłam się na niewygodnym łóżku.-Rozumiem,że jeśli nie chcesz rozmawiać to nie ale chociaż odpowiedz głupie okej albo nie wiem.-lekko podniosła ton. Mam dosyć tego. Tego całego gówna, tego wszystkiego! -Wychodzę-szepnęłam cicho zabierając torbę z krzesła i kurtkę z wieszaka. Popatrzałam na swoje ręce które wyglądały marnie. Już nawet nie chce spojrzeć na swój brzuch. Przeszłam przez tłumy facetów,którzy tylko czekali aż znajdą jakąś dziewczynę do bzykania. Obrzydziłam się, myśląc,że ja nią właśnie jestem. Otworzyłam wielkie drzwi i od razu poczułam lekki powiew wiatru. Ścisnęłam pasek od mojej torby i szłam w stronę parku. Pewnie się zastanawiacie po co. To moje ulubione miejsce odkąd tu jestem. W czasie drogi spoglądałam na innych ludzi. Jedni są szczęśliwi i mają swoją drugą połówkę, drudzy są tak zabiegani że nie mają na to czasu, a inni są tacy sami jak ja, czyli samotni, zagubieni. Gdy dotarłam do celu usiadłam na drewnianej ławeczce w cieniu. Rozmyślałam jakby to było gdybym tutaj nie trafiła. Pewnie byłabym tak samo samotna jak teraz,ale nie byłabym wykorzystywana do takich rzeczy. Z zamyślenia wyrwał mnie jakiś chłopak który usiadł obok mnie.Spojrzałam na niego, brunet o zielonych oczach, kręcone włosy.
On także mi się przyglądał tylko z nieco innym wyrazem twarzy. Tak jakby współczującym? Nie,może mi się wydaje.
*Harry*
Gdy zobaczyłem siniaki na jej rękach i jeden na prawym policzku od razu poczułem ukłucie w sercu. Chłopak ją bije? Może ojciec? Nie mam pojęcia,a nie spytam tak po prostu. To by było raczej niekulturalne.
-Hej-próbowałem zacząć z nią rozmowę. Ona unikała mojego wzroku i nic nie odpowiadała.
Dlatego odszedłem ale wiem,że tak łatwo jej nie odpuszczę. Zaintrygowała mnie...
On także mi się przyglądał tylko z nieco innym wyrazem twarzy. Tak jakby współczującym? Nie,może mi się wydaje.
*Harry*
Gdy zobaczyłem siniaki na jej rękach i jeden na prawym policzku od razu poczułem ukłucie w sercu. Chłopak ją bije? Może ojciec? Nie mam pojęcia,a nie spytam tak po prostu. To by było raczej niekulturalne.
-Hej-próbowałem zacząć z nią rozmowę. Ona unikała mojego wzroku i nic nie odpowiadała.
Dlatego odszedłem ale wiem,że tak łatwo jej nie odpuszczę. Zaintrygowała mnie...
17 komentarzy = Next!
---
Witajcie w 1 rozdziale.
Jest z perspektywy Shae i Harry'ego.
Mam nadzieję,że się Wam podoba.
Czytasz? = Komentujesz